fbpx
jak czytać krytycznie
Artykuły,  Język,  Kultura,  Literatura,  Z życia wzięte

Krytyczne czytanie: literatura na trudne czasy fake newsów i modnych bzdur

Czytanie ze zrozumieniem

Istotne, moim zdaniem, jest pytanie o sposób, w jaki tekst został napisany. Co wykorzystuje autor, by wywołać taki a nie inny efekt. Wiem, robienie tego przy każdej książce mogłoby być męczące, ale już raz na jakiś czas może przynieść dobre efekty. I znów wracamy do naszych lekcji polskiego i rozbierania na części pierwsze wierszy tatrzańskich Przerwy-Tetmajera.

Pytanie “jak?” rozwija umiejętność czytania ze zrozumieniem. Pisałam już w tekście o metaforach, że mają one ogromny wpływ na nasz odbiór tekstu (o ważkości tego zagadnienia niech świadczy fakt, iż artykuł jest tak długi, że musiałam rozbić go na dwie części, żeby był strawny do czytania). Najczęściej jednak metafory są przezroczyste dla czytelników. Mało kto zastanawia się, że użycie przez autora takich a nie innych obrazów ma za zadanie wywołać określoną reakcję i przekazać konkretną wizję świata. Zresztą, przyłapanie autora na gorącym uczynku jest naprawdę przyjemnością czytelniczą, przynajmniej dla mnie. (Miałam tak na przykład z książką Dana Browna, Kod Leonarda da Vinci – dużo tam wymyślonych historii, powtarzanych przez wieki przekłamań, które podane zostały w doskonale manipulacyjny sposób. Autor naprawdę może powiedzieć szczerze, że to przecież tylko fikcja literacka, a jednocześnie w taki sposób prowadzi narrację, że czytelnicy wierzą, że to prawda. Byłam pod wrażeniem).

Dla czytania ze zrozumieniem ważne jest sięganie po różne książki czy teksty: za trudne dla nas, za łatwe, niezgodne z naszymi przekonaniami, z nielubianego gatunku. Wiadomo, w większości sięgamy po teksty, które mają szansę nam się spodobać. A gdyby tak, w przypadku publikacji, która nie przypadła do gustu, potraktować ją jako materiał ćwiczebny? Wtedy i książka przeczytana i umiejętność krytycznego myślenia większa. Pomogą w tym pytania: Czy nie podobał mi się temat? Co denerwuje mnie w stylu autora? Dlaczego nie poleciłabym tej książki innym?

Trudne, mądre, banalne, nudne…

Pamiętam swoje pierwsze spotkanie z tekstami postmodernistów: filozoficznymi, teoretycznoliterackimi, historycznoliterackimi. Były one dla mnie tak skomplikowane, że aby je zrozumieć, musiałam czytać kilka razy. Aktywnie czytać – z podkreślaniem, zastanawianiem się, powtarzaniem. Zrozumieć musiałam, bo profesorka przepytywała na zajęciach ze znajomości tekstów. Doszłam do takiej wprawy, że pod koniec semestru wystarczyło mi jedno uważne czytanie! Do dziś jestem z tego dumna. Dlatego od czasu do czasu staram się sięgać po teksty z dziedzin odległych od mojej, najczęściej popularnonaukowe z nauk ścisłych. (Z tych samych powodów, ponieważ mam trudność z myśleniem strategicznym, swego czasu dość często grałam w tego typu gry. Przegrywałam oczywiście, ale czułam, jak mój mózg pracuje. Miłe uczucie…).


Czytanie książek trudnych ma również tę zaletę, że wyposaża nas w broń przeciwko tekstom, w którym za pomocą mądrych słów autorzy chcą nas zmanipulować. W powszechnym odbiorze tekst złożony z trudnych wyrazów to tekst mądry. Akurat nie zawsze. Polecam bardzo (i robię to od kilkunastu lat) książkę Modne bzdury. O nadużywaniu pojęć z zakresu nauk ścisłych przez postmodernistycznych intelektualistów Alana Sokala i Jeana Bricmonta. To również doskonała odtrutka na tzw. syndrom oszusta, czyli przekonanie, że nie jesteśmy dość mądrzy, nawet ze swoją wiedzą.


Tak samo opłaca się od czasu do czasu sięgnąć po złą literaturę. Ja akurat mam z tym problem, bo od kiedy jestem mamą, mój czas na czytanie znacznie się skurczył i szkoda mi po prostu czasu na coś, co mi się nie podoba. Nie zmienia to faktu, że jednak warto wyjść ze swojego literackiego świata i zajrzeć do światów równoległych. (Na przykład do Pięćdziesięciu twarzy Greya, które przeczytałam na potrzeby tekstu o języku erotyki). Określenie, co nam się nie podoba i dlaczego, również wzbogaca naszą intuicję. Wyśmiewajmy, wytykajmy (oczywiście dotyczy to tekstu, a nie autora) i sprawdzajmy, co nie działa w tekście, że tak nas on odrzuca. Oczywiście dotyczy to wszystkich. Tych, dla których złą literaturą są Harlequiny, jak i tych, dla których niestrawny jest Marquez.

Podkreślam więc rozumiem

W praktyce czytania ze zrozumieniem pomaga podkreślanie. Najprostsze sposoby są często najlepsze. Nie wiem, jak bardzo jesteście posunięci w latach, ale za moich szkolnych czasów (he,he, ależ to brzmi) normą były podręczniki, w których treść podano w dwóch kolumnach litego tekstu na stronie, przetykanego od czasu do czasu pojedynczymi zdjęciami. Wymagało to w związku z tym czytania całego tekstu i podkreślania samemu co ważniejszych informacji. Uczyliśmy się wówczas przede wszystkim wyłapywać najważniejsze wiadomości i “odsiewać je od szumu”.

Teraz podręczniki to jedna wielka infografika. Pomaga ona na pewno w porządkowaniu treści. Jest atrakcyjna dla oka i częściowo dla mózgu. Zaciekawia (normą są ramki z ciekawostkami). Angażuje (przez ramki z pytaniami). Zachęca (przez zadania dodatkowe). Wszystko to potrzebne. Niestety ze szkodą dla krytycznego czytania. Podręczniki stały się drugim Internetem. Krótkie akapity (wtyczki do SEO zamieszczane na stronie sugerują akapity do 150 słów – u mnie ciągle wyświetla się, że mam za długie…). Pogrubienia. Infografiki. Koniecznie atrakcyjne zdjęcia. Przykłady. To wszystko jest dobre, choć wpłynęło również na nasz sposób czytania, o czym traktuje książka Nicolasa G. Carra, Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg (chwalona i krytykowana jednocześnie. Polecam m.in. tę krótką recenzję i jej przypisy). Być może nie aż w taki sposób, jak o tym pisze Carr, ale jednak. Trudniej nam jest nam się skupić na długim, jednolitym tekście, zwłaszcza jeśli nie jest to wciągająca fabuła z akcją, a wymagające namysłu rozważania.

Wtedy z pomocą przychodzą nam stare, dobre podkreślanie oraz notowanie, a także nowe pomysły na zapamiętywanie – na przykład tworzenie notatek graficznych (wiele jest stron w Internecie tego uczących, ja akurat znam Akademię Kreanikacji). Wiadomo, że najlepsze w ściągach jest to, że pisząc je, mimowolnie przyswajamy część zapisywanej wiedzy. Podobnie z notatkami – najefektywniejsze są te, które zrobiliśmy sami. Swoją drogą, po latach (albo nawet roku) taki dzienniczek lektur może być ciekawą, nomen omen, lekturą.

Na czytanie ze zrozumieniem polecam również… słowniki. W liceum pisałyśmy do siebie z koleżanką listy. Co jakiś czas jeden z nich tworzony był prawie wyłącznie z wyrazów trudnych, obcych, wymagających sprawdzenia znaczenia. Nie badałam tego, oczywiście, ale nie mam wątpliwości, że ta zabawa wpłynęła na moją umiejętność krytycznego myślenia. W ogóle zabawy słowem sprawiają, że coraz bardziej się z nim zaprzyjaźniamy. Pisanie listów, bloga, powieści, wierszy, bajek dla dzieci, postów w mediach społecznościowych. Cokolwiek co sprawi, że przesuniemy się w inne niż zazwyczaj rejony języka.

Pages: 1 2 3 4

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *