fbpx
Szkolne lektury - dorosły problem
Artykuły,  Kultura,  Literatura,  Podcast: Jak zachwyca?

Szkolne lektury – dorosły problem

Dlaczego po szkolnej lekturze tak rzadko wracamy do klasyki literatury? Dlaczego częściej na wspomnienie tych książek przewracamy oczyma niż zachwycamy się?

Ale kiedy ja się wcale nie zachwycam! Wcale się nie zachwycam! Nie zajmuje mnie! Nie mogę wyczytać więcej jak dwie strofy, a i to mnie nie zajmuje. Boże, ratuj, jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca?

W. Gombrowicz, “Ferdydurke”

Odnajdujesz się w tym dramatycznym wyznaniu Gałkiewicza, gdy słyszysz o wielkości takich dzieł jak Nad Niemnem czy Dziady? Może jeszcze Potop jest czytany z jakimś większym zainteresowaniem, ale wiele tekstów z klasyki literatury polskiej, poznawanych jako lektury, uważanych jest przez uczniów za nudne, niezrozumiałe, niepotrzebne. I z takim podejściem idziemy przez życie dorosłe. Chyba że ktoś pokaże nam te książki z innej strony…

Inga Iwasiów, wyjaśniając swoją nieustanną fascynację Lalką Bolesława Prusa, napisała:

Otóż jest to jedna z tych książek „dorosłych”, które serwowano nam właściwie w dzieciństwie, pomagając przekroczyć granice między bibliotecznym działem „dla dzieci i młodzieży” a półkami opatrzonymi etykietą „literatura piękna”.

I. Iwasiów, Pokusa “Lalki”.

Problem z kanonem lektur (nie mylić z listą lektur szkolnych) polega na tym, że wiele tekstów do niego należących czytaliśmy jako dzieci lub młodzież. Dlaczego to problem? Bo nie pisano ich jako książki dla dzieci. To były książki ludzi dorosłych, odpowiadające na ich dorosłe problemy.

Poza tym szkoła, która z zasady ma dawać podstawy, operuje uproszczeniami i czyni właściwie z każdego omawianego tekstu powieść tendencyjną, doszukując się w nim tezy, jej potwierdzenia lub negacji, jasnych podziałów moralnych, klarownej wizji. To nawet konieczne na tym początkowym etapie uczenia się interpretacji tekstu.

Zaczyna być jednak kłopotliwe i przeszkadzające, gdy cały czas pozostajemy na tym dziecięcym etapie poznawania dorosłych lektur. To trochę tak, jak dorosły, który w swojej religijności operuje pojęciami “Bozi”, “Maryjki” i “Jezuska”. My zaś nadal mamy w głowie, że w Lalce najważniejsze jest rozstrzygnięcie, czy Wokulskiemu było bliżej do romantyków, czy pozytywistów. Nad Niemnem to opowieść o nieudanym powstaniu i różnych rodzajach dbania o ojczyznę. Ferdydurke to wielka satyra społeczno-narodowa. A w lirykach tatrzańskich Tetmajer opiewa potęgę gór. Wszystkie te interpretacje są równie prawdziwe, jak i nieprawdziwe.

Prawdziwe w tym sensie, że wymienione wątki są w tych utworach obecne. Nieprawdziwe, ponieważ to nie jedyne możliwe odczytanie. Wystrzegając się przypisywania tekstom literackim motywów, które wcale nie są w nich obecne, trzeba jednak wziąć pod uwagę, że arcydzieła literatury zawsze mówią coś więcej, również w zależności od tego, kto je czyta i w jakim czasie (swojego życia lub życia ludzkości).

Wydaje mi się zasadne, żeby jednak od czasu do czasu wrócić do tych lektur, do których czytania zmuszani byliśmy przez szkolny system oceniania. Nawet jeśli nie czytaliśmy całości, to i tak musieliśmy przebrnąć przez streszczenie (gubiąc przy okazji wszystko to, co dzieje się w tekście) pozostawiające w nas uproszczoną wizję świata przedstawionego (pamiętacie jeszcze ten termin z języka polskiego?). Warto zejść z tych utartych ścieżek i pobudzić swój mózg do pracy nad nowymi połączeniami nerwowymi, które będą się tworzyć podczas zastanawiania się, dlaczego nowele pozytywistyczne są takie ciekawe.

W tekście o krytycznym czytaniu polecałam książki o książkach, w których autorzy poddają swojej analizie i interpretacji różne klasyczne (nie tylko polskie) utwory. Postanowiłam również sama pokazać niektóre teksty literackie z polskiego kanonu z innej strony. Po to, by wyjść poza uproszczoną wizję świata, również literackiego.

Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że mimo wyjaśnień, innego spojrzenia, nie wszyscy się zachwycą. Właściwie nie o to chodzi. To bardziej próba spojrzenia głębiej, szerzej, od innej strony, by wyrwać z formułek, utartych interpretacji, poszerzyć horyzonty.

Mam przekonanie, że w dzisiejszych czasach bardzo potrzeba nam krytycznego zmysłu w odbiorze tego, co czytamy, oglądamy, czego słuchamy. Liczę na to, że relektura (jak to się modnie mówi we współczesnych badaniach nad literaturą) znanych klasycznych tekstów pomoże otworzyć nowe klapki w naszych głowach. A poza tym, że będzie to ciekawe i fajne doświadczenie.

Na koniec mały przypis. Gdy mówię o klasyce polskiej literatury, chodzi mi głównie o te teksty, które w jakiś sposób są aktualne i ważne niezależnie od czasów, w jakich powstały. Lista lektur szkolnych zmienia się. Ta obecna jest naprawdę inna od tej sprzed trzydziestu czy dwudziestu lat. Dzieci XXI wieku nie czytają już Antka i włożenie do pieca na trzy zdrowaśki nic im nie mówi. Lista lektur ma to do siebie, że odzwierciedla społeczne zapotrzebowanie na książki z pewnymi tematami. Nie zmienia się ona co roku, choć teraz zdecydowanie częściej niż do końca lat 90. Są też i takie książki, które mimo że dziś już trącą myszką i do klasyki klasyk się ich nie zalicza, warto czytać, chociażby jako świadectwo swoich czasów. Może nie wszystkie, ale wybrane.

O klasyce literatury polskiej z wysokiej, ale i niższej półki będę opowiadać w cyklu “Jak zachwyca, skoro nie zachwyca”.

Ten artykuł oraz Wyznania dyslektyka – o języku pięknym i przyjaznym stworzyły Lekcję wstępną podcastu Jak zachwyca? Lekcje polskiego po godzinach – o literaturze, języku i kulturze z dorosłej perspektywy.

Możesz posłuchać tego odcinka tutaj:

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *