fbpx
Self-publishing czy wydawnictwo? Jak zrealizować marzenie i wydać swoją książkę
Artykuły,  Biznes i marketing,  Warsztat pisarza

Self-publishing czy wydawnictwo? Oto jest dylemat autora

Po trzecie: wydanie książki blogera czy influencera to dla wydawcy wcale nie jest łatwy kawałek chleba

Taki autor zazwyczaj doskonale wie, czego chce. Ma wizję swojej książki i chce mieć jak największy wpływ na jej ostateczny wygląd. Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, że o ile w self-publishingu jesteś sobie sterem i okrętem i odpowiadasz sam przed sobą za powodzenie lub klapę publikacji, o tyle w wydawnictwach, zwłaszcza tych większych, każda decyzja musi być umotywowana i nie podejmuje się jej na zasadzie: „bo mi się tak podoba”. Jeśli w procesie decyzyjnym bierze udział kilka osób (na przykład w pracy nad okładką), jeszcze jeden głos wcale nie pomaga w pracy. Poza tym wydawca nie sprzedaje swoich książek tylko na stronie lub w sklepie firmowym. Pokazuje ją hurtownikom, dużym sieciom, a osoby tam pracujące też mają swoje wizje na temat tego, co kupi klient i co warto promować. Tu już trudniej powiedzieć: „nie podoba się – nie kupuj”.

Z moich obserwacji wynika, że nieporozumienia na linii bloger – wydawca pochodzą z niedogadania się na samym początku. Bloger daje tekst i chce, żeby profesjonaliści przygotowali wydanie książkowe w jak najlepszej wersji, ma również nadzieję na dotarcie do innych klientów niż jego fani/czytelnicy. Wydawca chce mieć sukces sprzedażowy, ale również reklamę wśród fanów/czytelników blogera. Nie są oni jednak jedynymi klientami docelowymi, bo to mijałoby się z celem sprzedażowym. Fani blogera to minimum, a chodzi przecież o dotarcie do jak najszerszego grona odbiorców. Sama ilość lajków w większości przypadków nie jest głównym kryterium.

Są jednak sytuacje, kiedy wydawca rzeczywiście liczy na to, że sam bloger zrobi mu sprzedaż. Można się zatem dopytać, jak wydawca chce dotrzeć do innych niż fani blogera klientów i m.in. na tej podstawie podejmować ewentualną decyzję o współpracy. Jeszcze inna rzecz, o którą warto zapytać przed podpisaniem umowy, to zakres, w jakim autor będzie miał wpływ na wygląd książki. Tu też często dochodzi do nieporozumień.

Bywa też i tak, że gdy jakaś znana osoba decyduje się wydać książkę pod swoim nazwiskiem (abstrahuję od tego, czy rzeczywiście ją pisze), wydawca mówi redaktorowi i innym ludziom pracującym przy publikacji niczym Maryja podczas wesela w Kanie Galilejskiej: „Zróbcie wszystko, cokolwiek Wam powie”. Jeśli jednak czytasz ten tekst, Ciebie to raczej nie dotyczy. Książka blogera wydana w konkretnym wydawnictwie to wypadkowa współpracy obu – im jest ona lepsza, tym lepszy jest produkt końcowy.

Jeśli wydawca nie chce wydać Twojej książki, na Twoich zasadach, nie znaczy to automatycznie, że się nie zna. Oprócz tego jest wiele innych powodów.
Być może Twój pomysł nie pasuje do jego profilu.
Być może wcale nie uważa Twojej książki za potencjalny bestseller. Może się tu mylić, ale wcale nie musi.
Być może nie chce ryzykować. Albo akurat jest w takiej sytuacji, że nie może zaryzykować.
Być może w jego przypadku przystanie na wszystkie Twoje warunki byłoby nieopłacalne.
Być może ma swoje zasady współpracy i nie chce robić wyjątków.
Być może właśnie pracuje nad podobną książką.

Po czwarte: Twoja wersja książki nie musi być wersją ostateczną

Rynek wydawniczy jest tak dynamiczny, że faktycznie, są wydawnictwa oczekujące gotowców, gdzie potrzeba ewentualnie korekty, i od razu po składzie można słać książkę do druku. Jednak w wielu wydawnictwach rola redaktora czy redaktora prowadzącego nie ogranicza się jedynie do znajdowania błędów i podpisywania się na ozalidach. Gdy temat Twojej książki jest interesujący dla wydawcy, uzna on, że masz dobry styl, to nawet jeśli przesłana propozycja nie jest, według niego, gotowcem, zaangażuje się w nią w osobie redaktora, który pomoże Tobie – autorowi dopieścić tekst i uczynić go najlepszym z możliwych. Owszem, zdarza się, że redaktor chce przerobić książkę i prowadzi autora w stronę, której on do końca nie akceptuje, ale w większości przypadków redaktor naprawdę wspomaga autora dobrymi podpowiedziami. Wysyłając tekst do wydawnictwa trzeba być przygotowanym właśnie na taką współpracę i taka jest, moim zdaniem, najsensowniejsza. Dobry redaktor potrafi tak poprowadzić autora, że ten wydobędzie ze swojego pomysłu to, co najlepsze. Tak właśnie pracowało i pracuje wielu wybitnych autorów. Jeśli zatem przekonasz wydawcę do swojego pomysłu, nawet z nieidealnym tekstem – jesteś już daleko z przodu na swojej drodze.

Po piąte: proces wydawniczy to nie samo napisanie książki

Można nawet powiedzieć, że w tym procesie pisanie jest jego najprzyjemniejszą częścią. Nawet Ci, którzy na self-publishingu zarobili miliony, głośno mówią o tym, o jak wielu rzeczach na początku nie mieli pojęcia (można poczytać o tym na przykład u Michała Szafrańskiego). W punktach, bez szczegółowego opisywania, wyliczę, co należy do procesu wydawniczego, gdy tekst jest już gotowy. Proszę nie zwracać uwagi na kolejność, bo wiele tych działań musi być wykonywanych równocześnie.

– Oszacowanie kosztów.
– Wybranie formatu książki, rodzaju oprawy (okładka, szycie, klejenie itp.), rodzaju i gramatury papieru.
– Redakcja tekstu, korekty (minimum dwie).
– Znalezienie ilustratora i praca z nim przy książce – jeśli jest taka potrzeba. Lub edycja zdjęć.
– Znalezienie drukarni i dogadanie z nią szczegółów.
– Zdobycie numeru ISBN (wydawcy zgłaszają się co jakiś czas do Biblioteki Narodowej o pulę numerów i z niej korzystają).
– Ustalenie layoutu książki, skład i jego kontrola.
– Kompozycja okładki.
– Cena końcowa uzależniona od kosztów.
– Akceptowanie do druku.
– Sprzedaż
– Promocja.

A po drodze co chwila coś się wydarza. Nie dziw się zatem, gdy wydawca proponuje Ci już jakieś konkretne rozwiązania, w oparciu o swoje doświadczenie. Gdy sam wydajesz swoją jedną książkę, możesz ją dopieszczać nawet i 5 lat. Ale jeśli Twoją książkę wydaje wydawnictwo, to chce ono na niej zarobić i przy 100, 200, 300 tytułach rocznie nie może sobie pozwolić na rozważanie każdego szczegółu. Są wydawcy, którzy drukują tylko w Polsce, w związku z tym pewne rozwiązania technologiczne odrzucają od razu, bo robi się je na przykład tylko w Chinach.

Na pewno chcesz za to wszystko odpowiadać? Nie zrozum mnie źle, da się to ogarnąć. Tylko zastanów się, czy na pewno masz czas i ochotę uczyć się wszystkiego od początku.

Po szóste: zadaj sobie pytanie, czy Twoja marka jest rzeczywiście tak silna, że będzie sprzedawać Twoją książkę

„Mam dużo lajków, to książka się sprzeda”. Albo: „E-booki (głównie w formacie pdf) sprzedają się jak nasiona chia, to i wydanie papierowe pójdzie”. Zrób badanie rynku, zapytaj swoich odbiorców, czy rzeczywiście zechcą kupić książkę. Podziel się pomysłem, fragmentem. Zbieraj opinie. Jak pisałam, na self-publishingu zarabiają tylko najsilniejsze marki osobiste. A i wtedy osoby te nie robią wszystkiego od A do Z, tylko zlecają, a więc ponoszą koszty zanim książka zostanie sprzedana. Masz wystarczające środki, żeby zaryzykować? Masz czas na dopilnowanie wszystkiego?

Pages: 1 2 3 4

One Comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *