I ty możesz zostać poetą, czyli limeryki w użyciu
„Jest [limeryk] łatwy do skomponowania, żywy i zawiera coś trudnego do zdefiniowania w metrum, co staje się zarzewiem humoru. Przyciąga laika – wyzwala jego aktywność i dostarcza mu przyjemności”.
Dzięki temu, że limeryk ma bardzo konkretny schemat, jego stworzenie bywa o wiele łatwiejsze od natchnionego wiersza metafizycznego. Prostsze są tylko rymy częstochowskie. Oczywiście jak to w życiu, bywają limeryki gorsze i lepsze. Zachęcam Cię jednak do zabawy tą formą. Tworzenie limeryków daje dużo radości, przyjemności, a czasem i satysfakcji, choć bywa również że frustracji. Nie zrażaj się!
Zanim się rozwinę – jeśli szukasz tylko informacjo o budowie limeryków, nie interesują Cię historia czy ciekawostki, kliknij TUTAJ. Po przykłady kliknij TUTAJ.
Ciut, ciut o pochodzeniu limeryków
Limeryki pojawiły się w Anglii na początku XVIII w. To zabawny, później często obsceniczny, wiersz o specyficznej budowie i narracji. Nazwa pochodzi od irlandzkiego miasta Limerick, która pojawia się m.in. w wersecie Will [or won’t] you come (up) to Limerick? pochodzącym z jednej z wiktoriańskich gier salonowych. Choć tak naprawdę nie wiemy na 100%, dlaczego owej formie wierszowanej nadano taką nazwę. Tajemniczość pochodzenia stała się jednakowoż żyzną glebą dla kolejnych żartów, o czym za chwilę.
Rymowanki w formie limeryków pojawiły się w zbiorach tzw. nursery rhymes (rymowanek dziecięcych), pochodzących z przełomu XVIII i XIX w.: The History of Sixteen Wonderful Old Women i Anecdotes and Adventures of Fifteen Gentlemen. Nie znamy ich autorów, ale są świadectwem popularności tejże formy w kulturze.
W świat dorosłych wprowadził limeryki w XIX w. Edward Lear, który w 1864 r. wydał The Book of Nonsenses.
Tu mała dygresja: autor owej książki oprócz tego, że był poetą, malarzem i rysownikiem, był również… nauczycielem rysunku królowej Wiktorii. Biorąc pod uwagę sławę epoki wiktoriańskiej jako czasów purytańskich, nonsensowność, niefrasobliwość i rozpusta limeryków rozsadzały ją od środka albo były po prostu wentylem bezpieczeństwa, bardzo zresztą popularnym.
Jak wspominał sam Lear:
„Wiele lat temu, kiedy dużo czasu spędzałem w wiejskim domu, gdzie pełno było dzieci i radości, linijki zaczynające się od »There was an Old Man of Tobago« zostały mi zasugerowane przez nieocenionego przyjaciela jako forma wierszowa dostarczająca nieograniczonej rozmaitości rymów i obrazów (»a form of verse lending itself to limitless variety for Rhymes and Pictures«)”. Tekst, o którym mowa, pochodził z wydanego na początku lat dwudziestych XIX wieku zbioru nieznanego, jak podaje większość badaczy, autora – Anecdotes and Adventures of Fifteen Gentlemen, gdzie został zapisany w następującej wersji:
There was a sick man of Tobago,
Liv’d long of rice-gruel and sago;
But at last to his bliss,
The physician said this —
„To a roast leg of mutton you may go”.
Kolejna dygresja: przyglądanie się z bliska, jak powstawały wielkie i mniejsze dzieła literatury naprawdę odziera pisanie z mitu oryginalności.
Niezależnie od niepozostawiających wątpliwości wpływów Księga nonsensu Leara i jej późniejsza kontynuacja pozostają zjawiskiem na tyle oryginalnym pod względem poetyki oraz wykraczającym ilościowo poza dokonania poprzedników, iż trudno przecenić ich decydującą rolę we wspomnianym wcześniej procesie krystalizacji gatunku. Przyjąć zatem należy jako najbardziej prawdopodobną tezę, iż nie będąc wynalazcą limeryku, angielski poeta nadał mu rangę popularnej formy artystycznej, kojarzonej do dziś nieodmiennie z jego nazwiskiem.
(Maria Tarnogórska, Genus ludens. Limeryk w polskiej kulturze literackiej)
Dodam tylko dla porządku, że mimo tego absurdalnego humoru, czasem niezbyt wysokich lotów, limeryki stały się również tematem bardzo poważnych rozważań teoretycznoliterackich, językowych i filozoficznych. Na przykład Paul Bouissac, w swoim tekście Decoding Limericks: A Structuralist Approach, pisał:
limeryki stanowią mikronarracje, poprzez które przedstawione zostają jedna lub kilka operacji metakulturowych; są konstelacjami mitycznych refleksji.
Ja jednak nie będę Cię namawiać na studiowanie teoretycznych analiz (zainteresowanych odsyłam do bibliografii na końcu), ale na całkiem praktyczną zabawę.
Limeryki po polsku
Limeryki są tak bardzo związane z kulturą angielską: jej językiem i humorem, że niektórzy badacze uważają wręcz, iż nie da się pisać tych wierszyków w innych językach. Na szczęście nie przeszkadza to nieAnglikom w ich tworzeniu.
Kiedy, wbrew purystom limerycznym, limeryki zaczęły być tworzone po polsku? Ogromna ich popularność nad Tamizą sprawiła, że ta forma szybko zaczęła rozprzestrzeniać się po Europie. Nie wiadomo, kiedy trafiła na ziemie polskie, ale wiadomo mniej więcej, kiedy pojawił się pierwszy drukowany limeryk w naszym języku.
Henryk Markiewicz w swojej książce Zabawy literackie dawne i nowe zapisał:
W pamięci Ignacego Balińskiego zachował się – by tak rzec – protolimeryk polski, umieszczony w jakimś kalendarzu humorystycznym już około r. 1890, podobno pióra lekarza, dra Romana Jasińskiego (1854-1898):
Niosła Magda karafijoł,
Wojtek ją w ogrodzie mijoł.
Tak im się ręce splotły,
Że karafijoł zgniotły,
Potem się Wojtek od lamentów wywijoł.
Karierę limeryków na polskich salonach literackich zapoczątkowali Konstanty Ildefons Gałczyński i Michał Tyszkiewicz. W 1935 r. Gałczyński w tekście Limericks, czyli czar bredni zamieszczonym w „Kurierze Porannym” zapisał:
Czterowierszowe zwrotki, których treść winna jak najbardziej zbliżać się ku promienistym szczytom nonsensu – oto limericks. Twórcą limeryku jest romantyczny pastor angielski Limericks, tan sam, który na wieść o śmierci Stalby’a wykrzyknął:
– A nie mówiłem? Ostrożnie z pomidorami!
Jako członkowie Akademii Bezwzględnych postanowiliśmy pomnożyć wespół z p. M. Tyszkiewiczem skarbiec literatury rodzimej drogą transplantacji gatunku limericks. Oto pierwsze rezultaty naszych wysiłków.
Aczkolwiek trzeba przyznać, że to, co zaprezentowali Gałczyński i Tyszkiewicz nie było do końca w formie limeryków. Tuwim nazwał je “ekscentrycznymi strofkami“. Oto przykład:
Pewien pan nazwiskiem Pontem
trzy dni stał nad morza frontem.
Hej, narodzie, dosyć pomp!
Ty się lepiej częściej kąp.
Inną koncepcję pochodzenia limeryków miał kolejny ich polski twórca, Janusz Minkiewicz:
Limeryki zaczęły się w … Limericku. To taka irlandzka mieścina. Przed stu laty w tejże mieścinie znalazło się grono nudzących się młodzieńców, którzy wpadli na wesoły pomysł.
– Będziemy rymować! – postanowili młodzi ludzie, którzy nigdy przedtem ani potem nie mieli do czynienia z poezją, a jednak przeszli do historii literatury. Przynajmniej angielskiej.
Wkrótce również w Polsce limeryki zaczęły zyskiwać na popularności. Tak tłumaczy tę zajawkę z dwudziestolecia międzywojennego i późniejszą Maria Tarnogórska:
Właśnie bezinteresowność prezentowanego w podobnych tekstach humoru, jego bezkontekstowość rozumiana jako zerwanie związków z potoczną, życiową logiką oraz nietendencyjność oznaczająca wyzwolenie od zobowiązań satyrycznych stanowiły silny kontrast wobec tradycyjnego, zadomowionego w literaturze polskiej komizmu, poszukującego źródeł śmieszności w dobrze znanej odbiorcy rzeczywistości. Zaszczepienie nonsensowego humoru wymagało zatem także przyjęcia trudnej do zaakceptowania w rodzimej kulturze reguły: „Śmiejemy się z bzdury dlatego, że jest bzdurą”. Reguła ta wskazywała jednocześnie na nowe funkcje literatury, które uwidoczniły się silnie w dwudziestoleciu międzywojennym w związku z rozwojem czasopism proponujących swoim czytelnikom – wzorem angielskich periodyków – czystą literacką rozrywkę, reprezentowaną w dużej mierze przez humorystyczne epigramaty. Posiadające przedwojenny rodowód „Szpilki”, „Przekrój”, „Karuzela”, a nawet adresowane do odbiorcy dziecięcego „Płomyczek”, „Świerszczyk” czy „Pentliczek” przyczyniły się zatem w istotny sposób do popularyzacji gatunku, udostępniając swe łamy licznym rodzimym twórcom oraz tłumaczom anglojęzycznej literatury. Limeryk jako wiersz w gazecie stanowi więc wyraz ludycznych tendencji, jakie stały się udziałem wielu czasopiśmienniczych tytułów, otwartych na nowe literackie doświadczenia oraz niekonwencjonalne formy humoru.
Jeszcze a propos owej nieprzetłumaczalności formy i humoru limeryków, te trudności w zachowaniu układu podsumował w swoim limeryku Janusz Minkiewicz:
Był pewien poeta z Ołyki,
Co nie znał prawideł rytmiki.
Spytano go raz, czy nie wstyd mu
Tak pisać poezję bez rytmu?
On na to – Tak, ale zawsze jestem zmuszony
wsadzić w ostatnią linijkę każdego wiersza tak wielką ilość słów, że to
właśnie psuje moich wszystkich utworów szyki
Wśród autorów limeryków znajdziemy Juliana Tuwima, Macieja Słomczyńskiego, Antoniego Słonimskiego, Wisławę Szymborską. Zresztą, to noblistce zawdzięczamy współczesny zwrot ku limerykom, które zostały odkurzone po opublikowaniu w 2003 r. Rymowanek dla dużych dzieci. Szymborska o tej formie pisała: “Limeryk to niesforne ziółko z ogrodu literatury angielskiej. Jakoś dziwnie przyjęło się też w Polsce, grunt okazał się podatny”.
Limeryki pisali i wielcy pisarze, i zwykli śmiertelnicy. Możesz także i Ty, niezależnie od tego, w której grupie się znajdujesz 🙂
Jak napisać limeryk?
To proste… Trochę… Chyba… W zasadzie… To zależy…
W limerykach mamy bardzo określony schemat, zarówno jeśli chodzi o treść, jak i formę.
FORMA LIMERYKU
- Rymy AABBA – czyli rymują się 1. i 2. wers, 3. i 4. wers, a 5. rymuje się z dwoma pierwszymi
- Na końcu wersu powinna pojawić się nazwa miejsca. Można ją powtórzyć w wersie 5.
- Określona ilość sylab w wersach: wersy 1., 2. i 5. są najdłuższe, wersy 3. i 4. krótsze. W najbardziej klasycznej wersji dłuższe mają trzy zestroje, a krótsze dwa.
Przykład zestroju:
tatata-tatata-tatata
tatata-tatata-tatata
tatata-tatata
tatata-tatata
tatata-tatata-tatata
TREŚĆ LIMERYKU
- Przedstawienie bohatera i miejsca akcji
- Zawiązanie akcji, czyli przedstawienie problemu
- Rozwinięcie akcji
- Kulminacja akcji
- Rozwiązanie, zaskakujące, najczęściej absurdalne, często również z imieniem bohatera i miejscem akcji
I tu znów mam dygresję:
W formie limeryków rozpropagowanych przez Leara, ten ostatni werset był zazwyczaj powtórzeniem pierwszego wersetu, w którym ważną rolę grały przymiotniki zestawione z podmiotem lirycznym, że tak powiem. Wspominam o tym dlatego, że w późniejszym okresie (choć taką woltę zastosował również Lewis Carrol w swoich limerykach) ów ostatni wers stał się miejscem zaskakującej pointy, rozwiązania akcji. U Leara tego nie było. Jak zauważa Maria Tarnogórska:
Bardziej wnikliwe analizy ostatniego, opartego na częściowym powtórzeniu wyjściowej formuły wersu pozwalają jednak dostrzec niezwykle istotny element, zaprzeczający tezie o jego niefunkcjonalnym, prowadzącym do zawieszenia momentu komicznej niespodzianki charakterze. Element ten, wyróżniający w sposób szczególny twórczość limeryczną Leara, stanowią przymiotniki, tworzące zaskakujące, intrygujące swym nieoswojonym brzmieniem neologizmy, bądź też użyte w niecodziennym dla siebie otoczeniu słownym i ustanawiające tym samym jednorazowe, kuriozalne kollokacje. Ich często nieoczywisty czy też niedorzeczny z punktu widzenia zdroworozsądkowej logiki związek z poprzedzającą partią tekstu zmienia niewątpliwie charakter całego wersu, który niespodziewanie zaczyna ujawniać swą komiczną potencję. Powtórzenie okazuje się więc wyrafinowanym chwytem należącym do repertuaru poetyki nonsensu. Epitety towarzyszące ponownej prezentacji postaci ostatecznie dokumentują jej przynależność do świata nonsensu, wymykającego się wszelkim regułom przewidywalności. Trzy warianty przymiotnikowej konstrukcji, będącej źródłem komicznej niespodzianki, ukazują następujące przykłady:
Pewien starszy pan w otwartym oknie
Stał i łypał, jakby chciał dać skok. „Nie!
Nie skacz pan! To niemądrze!
Pan się zabijesz!” „Nie… skądże!”
Odparł ten początkujący starzec w oknie.
Raz jedna klabzdra z New Yorku
Między ludźmi szwendała się w worku,
A ku większej ozdobie
Błoto na swej osobie
Miała ta bardaszkowata fl eja z New Yorku.
W pierwszym wypadku dziwne zachowanie postaci opatrzone zostało nieadekwatnym komentarzem, wyszczególniającym nieprzystający do przedstawionej sytuacji atrybut („wybredny”; ang. „eclectic Old Man”). Mimo powtórzenia w analogicznej pozycji w obrębie wersu występującej w pierwszej linijce „etykiety”, zakończenie limeryku, dzięki skupiającej uwagę, ośrodkowej pozycji przymiotnika, nie wydaje się jednak pozbawionym kulminacyjnego napięcia, dramaturgicznie „pustym” elementem. Jego niejasność powoduje, iż tekst przekształca się w nierozwiązywalną zagadkę – genologiczną „reprezentację” świata nonsensu. Nieobecność pointy nie unieważnia zatem strukturalnej rangi ostatniego wersu. Co więcej, charakterystyczny dla komizmu nonsensu mechanizm non sequitur, przejawiający się tu w szczególnej, typowej dla Leara formie „błędnego użycia przymiotników”, pozwala utrzymać wpisany w definicję punch line efekt zaskoczenia.
Kolejne dwa przykłady zdają się ilustrować bardziej rozwinięty wariant opisanej wyżej strategii. Gradacja efektu zaskoczenia polega tu na tworzeniu kuriozalnych, łamiących wszelkie językowe przyzwyczajenia kollokacji („początkujący starzec”; ang. „incipient Old Man”), bądź też przymiotnikowych neologizmów
(„bardaszkowata fleja”; ang. „ombliferous Person”), odsyłających do nieokreślonych, niedefiniowalnych zjawisk. Komiczna siła nonsensu, ześrodkowana w ostatnim wersie, spotęgowana więc zostaje za pomocą dodatkowych, przebiegających w warstwie semantycznej operacji.
Wspominam o tym nie tylko jako ciekawostkę, ale również jako zachętę do tego, by eksperymentować z formą i nie zrażać się ewentualnymi uwagami krytycznymi dotyczącymi niezgodności z przyjętym schematem limeryków. Ich układanie zawsze było zabawą i niech tym właśnie pozostanie. Dlatego pisz, baw się i nie przejmuj się.
Przykłady limeryków
Jak się uczyć, to od najlepszych. Dlatego poniżej znajdziesz garść polskich limeryków w dobrym wydaniu.
Zauważ, że są one bardzo różnorodne, nie tylko jeśli chodzi o treść, ale i formę, od której pisarze często stosowali mniejsze lub większe odstępstwa. To kolejna podpowiedź dla Ciebie, żeby tworzenie limeryków było zabawą, a nie poważnym zadaniem do wykonania.
Julian Tuwim i Janusz Minkiewicz
Raz pewien młody ichtiozaur
Był na wystawie „Des Beaux Arts”;
Gdy spojrzał na dzieła,
Ochota go wzięła,
By pożreć je wszystkie. I pożarł.
*
Raz bokserowi w Hollywood
Bok (mimo jego woli) chudł.
Rzekł doktór: — Dear boxer,
Tak wychudł twój bok, Sir,
Bo pan za dużo goli wód!
Julian Tuwim
Był facet nazwiskiem Kolumb,
Co wielką miał skłonność do lumb-
ago. Wiele lat ago
Kolumbowi lumbago
Rzekło: „Skłonność masz? Tedy mnie polumb”
*
Jest pewien facet w Egipcie,
Sucha mumia, trzymana w krypcie,
A nad kryptą jest skrypt:
„Kto by chciał parę szczypt,
Może wziąć. Tylko mnie nie wysypcie!”
Konstanty Ildefons Gałczyński
Był Chińczyk w pustyni Gobi,
który straszne kawały robił.
W końcu, znienawidzony,
przeniósł się w inne strony,
ale nic sobie z tego nie robił.
*
Był pewien mnich w Tipperary,
który strasznie lubił dolary,
lecz, że nogę miał krzywą,
robił z dolarów piwo —
ten dziwny mnich z Tipperary.
Anatol Potemkowski (“Szpilki” 1983)
Raz w Białowieży
Szkot Mac Arthur
Przejechał bardzo
czysto parcour.
Lecz gdy pełen emocji
Chciał wieźć puchar
do Szkocji,
Puchar na oczach Szkota
zżarł tur.
KOMENTARZ
Przysłowiowa żarłoczność turów została jadowicie wyśmiana. W czasie pracy nad
tym limerykiem autorowi pozostało parę rymów, które wykorzystał w następnym.
Antoni Marianowicz (“Szpilki” 1945)
Był pewien artysta pod Coethen
z wyrytym na dupie bukietem.
Kształt jego olśniewał,
barw dobór zdumiewał,
lecz zapach, niestety, był nie ten!
Oryginał:
There was a young man of Australia,
Who painted his ass like a dahlia;
The drawing was fine,
The painting divine,
But the aroma — ah, that was the failure.
*
Czy zwał się John, Henry, czy Eryk,
Dokonał od obu Ameryk
większego odkrycia
I tego chcę czcić ja,
Kto pierwszy wymyślił limeryk
Artur Maria Swinarki (“Szpilki” 1950 r.)
Rudy lunatyk z Marago
chodził po dachu nago,
aż mu nudysta-gajowy
darował listek figowy.
Lunatyk ma odtąd lumbago
Władysław Kopaliński (“Szpilki” 1958)
Pewna panienka z Wąbrzeżna
Pragnęła przepłynąć wszerz na
Wznak wannę. Ale, o nieba,
Utonęła! Trafu trzeba,
Że wanna była bezbrzeżna.
Stanisław Tym (“Szpilki” 1974)
Raz przeor w podgórskim klasztorze
Zapytał braciszków: „A może
przeorać chce który
ten ugór u góry?”
Ci rzekli: „Niech przeor przeorze”.
*
Raz emeryt z Alaski Eryk
Ułożył tak śmieszny limeryk,
Że ryk śmiechu, oklaski
i brawa od Alaski
szły przez ziemie obu Ameryk.
Agnieszka Osiecka, Chimeryki jesienne (“Szpilki” 1981)
Raz pewien krótkowidz z Bombaju
przegapił i węża i drzewo.
Dopiero gdy spotkał się z Ewą,
zakrzyknął wesoło: „O raju!”.
Antoni Marianowicz (“Przekrój” 1949)
Raz pewnej niewieście z Bilbao
Rozbijać atomy się chciało.
Rozbiła ze szczętem
Naczynia i sprzęty
Lecz atom z tych prób wyszedł cało.
Ludwik Jerzy Kern (“Przekrój” 1950)
Raz bakałarz z miasta Ryki
bez fasonu miał trzewiki.
Widząc to, ktoś mu poradził,
by je na prawidła wsadził,
więc je wsadził na prawidła
gramatyki.
Maciej Słomczyński, Limeryki plugawe (1999)
Pewnemu Panu z Saragossy
Buc wyśpiewywał na dwa głosy,
Lecz kiedy sfałszował,
Zaraz w spodnie się chował,
Lamentując tam wniebogłosy.
*
Pewien młodzieniec z Lublina
Chciał pieścić w morzu rekina
I napotkał go wreszcie…
Jeśli chcecie to wierzcie,
Ale mieli córeczkę i syna.
Michał Rusinek, Limeryki
Pewien dżentelmen z hrabstwa Kentu
żywił uczucie mdłego wstrętu
do nagich pań. Miast wstępnej gry
pakował więc je — raz dwa trzy —
to na kształt mumii, to prezentu.
*
Kiedy Nobla dostała poetka z Krakowa
Wiersze czytać poczęła Polaków — z połowa.
I tylko lud z okolic Płocka
Sądził, że Nobla dostała… Wisłocka.
Ot, typowa Freudowa czynność pomyłkowa.
Wisława Szymborska, Rymowanki dla dużych dzieci (2003)
Twierdzą mieszkańcy wioski Jurgów,
że się wywodzą od Habsburgów,
a ściślej mówiąc od Rudolfa,
który z ludnością grał tu w golfa.
Cóż to za żer dla dramaturgów!
*
Raz Mozarta bawiącego w Pradze
obsypały z kominka sadze.
Fakt, że potem, w ciągu pół godziny,
wymorusał aż cztery hrabiny,
jakoś uszedł biografów uwadze.
*
Ambitnemu hodowcy w Łobzowie
rosła bujnie pietruszka na głowie.
Ekolodzy pospołu
zrywali ją do rosołu,
bo pietruszka to samo zdrowie.
Stanisław Barańczak, Pegaz zdębiał
“Limerdacz”
Limeryk, którego bohaterem jest pies:
Pewien starszy mężczyzna z Kamczatki
Wyhodował w zaciszu swej chatki
Tak długiego jamnika,
Że za radą prawnika
Jamnik płacił podwójne podatki
(Z Edwarda Leara)
*
Straszna rzecz się zdarzyła przy chrzcie:
Rodzic-gamoń krzyk wydał: „Niechż’ cię!… ”
I niemowlę dłoń nieostrożna
Upuściła w chrzcielnicę. Nie można
Mówić tu o rozsądku choć krzcie.
(Z Edwarda Goreya)
*
Szaradzista z miasteczka Rogalin
Rozpowszechniał teorię, że palin-
Dromów naturalnych („kajak”, „potop”)
Było więcej w mowie naszych protop-
Lastów, lecz je wytruł nadmiar spalin.
Henryk Markiewicz
Metalimeryk1 Amplifi kowany2 dla P. A.3
Raz pewien wielbiciel na wczasach w Zawoi
Limeryk Teresce ułożyć chciał, no i
Wędrując wśród lasów Wilcznej czy Wełczy4,
Gdy brakiem konceptów nazbyt już się zmęczył,
Jak kiedyś Don Kiszot (Cervantes wszak ręczy,
Że taki był objaw jego paranoi5) —
Ten METALIMERYK w korze pnia6 wykroił7.
- Nazwa nowego podgatunku utworzona na wzór „metafiction”.
- Amplifikację stanowią w. 5–6, o rymach: b, a. Po ich usunięciu
limeryk otrzymuje postać kanoniczną. - P.A. — Przedmiot Admiracji.
- Nazwy przysiółków koło Zawoi.
- Zob. M. Cervantes de Saavedra, Don Kichote, cz. 1, ks. III, r. 26.
- Celowe, ekspresyjne załamanie metrum amfibrachicznego.
- Aliteracja ostatniego wersu odnosi się do inicjałów T.W. [wszystkie przypisy Autora]
Jak podsumować limeryki?
Cytatem z Marii Tarnogórskiej:
Przeczący owym standardom gatunek torował sobie drogę nie tylko w kręgach profesjonalnych twórców, w których uchodzi za formę kunsztowną, służącą wyrafinowanej zabawie literackiej, lecz także, nie tracąc tych walorów, stał się istotnym elementem tylko częściowo pozostającego w zapisie inteligenckiego folkloru, obejmującego głównie środowiska naukowe i artystyczne. W swoim bardziej popularnym wariancie, wyrastającym z przekonania o prostocie gatunkowych reguł i ich powszechnej dostępności wkroczył natomiast limeryk na obszar masowej rozrywki, angażującej — w ramach licznych czytelniczych konkursów – sporą część biernej na ogół publiczności. Towarzysząca tej twórczości, „potoczna” świadomość gatunkowa trafnie opisana została przez Jean Harrowven: „Jest [limeryk] łatwy do skomponowania, żywy i zawiera coś trudnego do zdefiniowania w metrum, co staje się zarzewiem humoru. Przyciąga laika – wyzwala jego aktywność i dostarcza mu przyjemności”. Konsekwencją takiego
postrzegania gatunku staje się zatem pogląd, iż „każdy z nas może być poetą limerycznym”, przeciwstawny tezie o jego elitarnym charakterze. Dodać trzeba, iż jednym z powodów uproszczenia poetyki mógł być również typ założonego odbiorcy, co pokazały przykłady limeryku „dziecięcego”, odwołującego się do doświadczeń młodego czytelnika oraz dostępnych mu odmian humoru. We wszystkich swoich postaciach i obiegach (wysokoartystycznym, popularnym, literatury dla dorosłego i młodego odbiorcy, a także „folklorystycznym” w przyjętym tu rozumieniu) stanowił limeryk zjawisko oryginalne, przynoszące niekonwencjonalne rozwiązania, zmieniające dotychczasowe zwyczaje literackie oraz demonstrujące nowe sposoby osiągania efektu komicznego. Angielski gatunek okazał się zatem nie tylko egzotycznym dodatkiem do rodzimej literatury, lecz odegrał w niej aktywną rolę, poddając próbie wiele rozpowszechnionych poglądów i krytycznoliterackich „pewników”.
Bardzo polecam tę szczegółową, naukową i bardzo ciekawą pracę Marii Tarnogórskiej, Genus ludens. Limeryk w polskiej kulturze literackiej, Wrocław 2012. Wszystkie ilustracje pochodzą z tej książki.
Polecam też zabawę ze słowem 🙂
—
Podoba Ci się ten tekst? Podziel się nim!
Możesz też postawić mi za niego kawę. Kliknij w filiżankę poniżej.